30 grudnia, 2013

Książkowe podsumowanie roku.

          Pomyślałam, że fajnie byłoby podsumować rok książką, która przeszła przez moje dłonie w ciągu ostatnich 12 miesięcy, nie zastanawiałam się nad tym do tej pory ale jak spojrzałam na moją "półkę" sztuk przeczytanych  okazało się, że nie poszalałam.. tym rokiem zdecydowanie zawładnął George R.R. Martin oraz jego "Pieśń lodu i ognia". Cykl ten zawrócił mi w głowie tak bardzo, że pozostała mi do przeczytania jedynie ostatnia opublikowana do tej pory jego część. Zabrakło mi czasu na urozmaicenie tematyki, cały rok spędziłam ze Starkami oraz Lannisterami. Jedyną odmianą była "Gra anioła" Carlosa Ruiz Zafon'a- którego styl swoją drogą po prostu uwielbiam! Z resztą jako jedynemu autorowi udało się wkraść pomiędzy Martina- to musi coś znaczyć :)


          Do sedna, klimat Barcelony i  cmentarza ksiązek, który Zafon wykreaował jest wspaniały. Niezwykle klimatyczna powieść, ogromna wyobraźnia oraz talent pisarski. Cóż więcej potrzeba? :) Co prawda kilka razy miałam wrażenie, że to już koniec historii po czym okazywało się, że jeszcze całkiem sporo stron pozostało przede mną ale zakończenie.. ono wynagrodziło wszystko- ostatnią 1/4 książki czytałam do trzeciej nad ranem! Dawno żadna książka mnie tak bardzo nie wciągnęła.

         A Martin?- Podsumowując całość mogę powiedzieć tylko tyle: wspaniale wykreowany świat, nudnawe rozdziały, super postaci, które w większości skończyły swój żywot zdecydowanie za szybko (choć pożyły na tyle długo abym zdążyła się do nich przywiązać- moja irytacja sięgała zenitu) oraz wątki fantasy które uwielbiam. Łącząc wszystkie te elementy w całość powstaje całkiem niezła historia pozwalająca oderwać się od szarej rzeczywistości, choć... powiedzieć: "arcydzieło" to dla mnie zdecydowanie za dużo.


          Przeczytałam i mogę powiedzieć tyle: wszystkie części łączy jedno: w każdej z nich powtarza się ten sam schemat: nudny wstęp, średnio ciekawe rozwinięcie i cholernie wciągające zakończenie- jaki tego efekt: będąc w połowie mówiłam sobie "to ostatnia część jaką czytam", pod koniec: "cholera, co będzie dalej!?" i tak przebrnęłam przez praktycznie wszystkie części. Jest to na pewno jakiś sposób na czytelnika ale lepszym byłoby moim zdaniem napisanie książki wciągającej od pierwszej kartki po ostatnią. Szczerze? Serial jest moim zdaniem o wiele, wiele lepszy. Z niecierpliwością czekam na kolejny sezon i mam nadzieję, że się nie rozczaruję :) A póki co pozostaje mi dokończenie serii w formie "książkowej".
         
 Ostatecznie: 8 przeczytanych książek w ciągu roku. 
Patrząć na objętość każdej z nich to nie najgorszy wynik. 
Zobaczymy co przyszły rok przyniesie- Gandalfowy od razu mruczy jak słyszy, że
dobiegamy do końca pieśni i niedługo przyjdzie czas na coś zupełnie innego i nowego :) :) 

P.S.
Jak tak na niego patrze to może faktycznie
 cały rok z tymi samymi bohaterami to odrobinkę za długo.. ;)



28 grudnia, 2013

Złota tasiemka w roli głównej.


          Pierwszy raz pojawiła się u mnie tasiemka, nie w formie szablonu, który pomagał mi uzyskać odpowiedni kształt na paznokciu lecz jako ozdoba sama w sobie. Czerń + złoto - standardowe połączenie, które zawsze zdaje egzamin. Nie było mi łatwo manewrować złotkiem ale udało się i wszystko się ładnie trzyma. Mam nadzieję, że ponoszę je jakiś czas, a hybrydowy top nie wywinie mi psikusa i nie zacznie odchodzić od płytki. :)

Cosmetics Zone nr 33 + złota tasiemka do zdobień
          Nie myślałam że tak fajnie to wyjdzie. Nowy rok powitamy w czerni, więc niech mi szczęście przyniesie. Najbliższa sesja zdaje się nie do zaliczenia, więc przyda się ono, oj przyda... :)


P.S.
Gorąca herbata już na mnie czeka, 
więc czas z uśmiechem zacząć roczne podsumowania. ;)
A dlaczego z uśmiechem? A dlatego, że to zdecydowanie był wspaniały rok. 
Oby kolejne były równie piękne i pełne powodzeń co ten :)


09 grudnia, 2013

Pizza doskonała.




          Długo szukałam idealnego przepisu na ciasto do pizzy i w końcu udało mi się znaleźć takie, które łatwo się robi, szybko piecze, pięknie rośnie i wspaniale smakuje! Innymi słowy: ciasto idealne :) Zdziwiły mnie składniki, nie mogę powiedzieć, że nie ale zaryzykowałam i nie mam zamiaru już więcej eksperymentować z żadnymi innymi przepisami bo ten to właśnie to! :)

Składniki:  1/2 drożdży
                 1/2 szkl. mleka
                 2 łyżeczki cukru
                 1 łyżeczka soli
                 4 szkl. mąki
                 1/2 szkl. oleju
                 kasza manna
                 1szkl. wody;

Wykonanie:
1. Do miski wsypujemy mąkę oraz sól, mieszamy dokładnie.
2. Podgrzewamy mleko tak aby było ciepłe (nie gorące!).
3. Odlewamy 3/4szkl. mleka do drugiej szklanki i odstawiamy na bok.
4. Do 1/4szkl. ciepłego mleka wsypujemy cukier oraz dodajemy drożdże, mieszamy do rozpuszczenia, a następnie odstawiamy na kilka minut do momentu podwojenia przez drożdże swojej objętości.
5. Wyrośnięte drożdże przelewamy do mąki z solą, dolewamy pozostałe mleko, oraz połowę oleju.
6. Wszystką łączymy łyżką dolewają po trochę ciepłej wody oraz pozostałego oleju, następnie zagniatamy dłońmi.Ciasto nie powinno być twarde, wręcz może przyklejać się do dłoni.
7. Odstawiamy ciasto do wyrośnięcia.
8. Na blat wysypujemy kaszę mannę, kładziemy ciasto, na górę sypiemy kolejną porcję kaszy i zagniatamy.
9. Gdy kasza zmięknie, rozwałkowujemy ciasto i przekładamy na blaszkę, następnie smarujemy sosem, nakłuwamy widelcem i wkładamy do zimnego piekarnika na 10min. włączając grzanie na 180°C.
10. Wyjmujemy ciasto, kładziemy dodatki po czym blaszkę znów wkładamy do piekarnika- na 20minut.

Mówię Wam: Pycha!!!!




03 grudnia, 2013

French z różem u boku.

Cosmetics Zone 001 + 003 i złoto-zielony brokat oraz  różowe piegi.

Kolejny prosty french i jedno z najbardziej banalnych zdobień. Delikatnie i na każdą okazję :) 








29 listopada, 2013

Pierwsze świąteczne zakupy.


         Dekoracji w domu nigdy za wiele, a jeśli chodzi o dekoracje świąteczne to już w ogóle nie ma o czym mówić :) Jak tylko wpadnie mi w oko "miła" cena to już wiem, że "dziś wydam trochę więcej niż zamierzałam" ;) Ale jak tu przejść obojętnie gdy widzi się świece po 1??? Albo sztuczny śnieg wraz z gwiazdami do okna po 2zł??? :) Nie dało rady :) I wiecie co? Nie mogę się już doczekać Świąt! Nieważne że dookoła wszędzie zaczyna się robić bożonarodzeniowo, w tym roku mi nie zbrzydnie zanim dotrwam do 24 grudnia :) Takie mam postanowienie. Zamykam się na to co dookoła świątecznego i otwieram dopiero tydzień przed Wigilią :) Będzie magicznie, czuję to! :)








P.S. 
Jestem straszliwie ciekawa jak
Gandalfowy zareaguje na choinkę :D

12 listopada, 2013

Hot-dog z ostrym pomrukiem.



          Dzisiaj bardzo prosty wpis z jeszcze prostszym miniprzepisem, jeśli można to w ogóle mianem przepisu określić :) Każdy hotdogi zna i duużo osób je lubi, a nawet bardzo, tak jak ja :) Zapachniało mi z uczelnianej "jadłodajni", więc niewiele myśląc wyskoczyłam do kochanej Biedronki, kupiłam kabanosy, parówki, żółty ser, tabasco, sos meksykański (swoją drogą polecam, naprawdę!) :) oraz bagietkę i zaraz po powrocie do domu wyczarowaliśmy razem z Gandalfowym pyszną kolację :) Co prawda, nie przyrządzaliśmy naszego "dania" na parze tylko w piekarniku ale wyszło pysznie :) W sam raz na dzień, w którym nie można znaleźć odpowiedzi na pytanie "Co dziś na obiad?" :) Nie wiem jak inni ale ja nie znoszę nie mieć obiadowego pomysłu, a gdy nie mam w zamrażarce pierogów to już w ogóle koniec świata :P A jeśli już mowa o pierogach- MAM i jeszcze nie zjadłam, wszystkie woreczki pierogów z jagodami grzecznie leżą w szufladzie zamrażalnika i czekają sobie na odpowiednią porę, jestem z siebie dumna, pasibrzuch został opanowany ! :))








P.S. Takie domowej roboty są mega lepsze
od kupnych! :)

10 listopada, 2013

Praga jesienią.


          Jeżeli ktoś się zastanawia nad wyjazdem do Czech o tej porze roku, niech się nie zastanawia tylko jedzie i nie wierzy w żadne prognozy pogody- Praga jest teraz równie piękna jak podczas ciepłych, letnich dni.. 




05 listopada, 2013

French z ćwiekowym akcentem.


          Bardzo prosty french, zamiast kryształków- dwa ćwieki, które niedawno zakupiłam. Miałam ochotę na delikatny wzór, nie miałam pomysłu, więc stwierdziłam, że wykorzystam do zdobienia najnowszy nabytek :) Zdecydowałam się zalać ozdoby hybrydą w takim stopniu, że wypukłość przestała być całkowicie wyczuwalna. Bałam się, że hybryda będzie mi schodzić płatami, ponieważ położyłam aż trzy warstwy topu i nie mogę powiedzieć aby były to warstwy cieniutkie.. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu wszystko trzyma się w porządku, a dzięki gładkiej powierzchni nie ma możliwości zahaczenia o coś co przeważnie skutkuje w moim przypadku odpadnięciem ozdób :). Teraz ten problem zniknął, a ja znalazłam idealny sposób na wtapianie ozdób :) Zastanawiam się również nad zakupem pierwszych żeli ale zanim zdecyduje się zaryzykować to przede mną masa stron na różnych forach :) Oj, długa droga jeszcze :) Całe szczęście, że mój Kotowy dzielnie mi towarzyszy i z mordką na moim kolanie przegląda razem ze mną wszelakie aukcje i strony :) i co ja bym bez niego zrobiła?? :) 

Cosmetics Zone 001 i 003 + srebrny oraz złoty ćwiek.



P.S
Jestem bardzo zadowolona z kształtu paznokci jaki
udało mi się uzyskać :) Do tej pory uważałam, że
w tym kształcie dobrze wyglądają jedynie
bardzo długie paznokcie- od tego 
frenchu zmieniam zdanie, takie
krótkie mini szpice również 
mogą wyglądać pięknie! 
:)


Trzymajcie się ciepło bo pogoda istnie grypowa, także dużo miodu,
sporo owoców i soczek malinowy do herbatki obowiązkowo! :) 
Gandalfowy już na futerku przybrał, więc wiemy co mówimy, Zima nadchodzi wielkimi krokami ;) :*

21 października, 2013

Gandalfowy leżak.


          Dziś o niewielkim zakupie z myślą o moim Kotowym ulubieńcu. Gandalfowy upatrzył sobie wiklinowy koszyk na zakupy, który przeszedł w jego posiadanie, ja do niego dostępu już nie mam :) Nie wiem jakim cudem mu w nim wygodnie ale wychodzę z założenia, że Gandalfowego widzimisię nigdy nie pojmę i nie próbuję nawet tego dokonać :) Tak czy siak, od kilku miesięcy zaglądałam na aukcje dotyczące legowisk dla kota, moją uwagę przykuły te, które połączone są z drapakiem oraz te, które wiesza się na grzejniku- które dla kociaka są wyśmienite, szczególnie w zimie kiedy grzejniki non stop są ciepłe :) Ku mojemu miłemu zaskoczeniu pojawiły się takie legowiska w Netto. Niewielka cena (30zł) oraz stonowany kolor zadecydował i tak Gandalfowy ma nowe miejsce do leżakowania :) Szkoda tylko, że nie bardzo za nim przepada.. Mam nadzieję, że to jednak chwilowe i jak tylko przyjdą chłodniejsze dni, a legowisko zacznie się samo nagrzewać, Kotowy nie będzie chciał z niego schodzić :) Wszystko się okaże już niedługo :) Póki co, koszyk wygrywa, powiedziałabym bezkonkurencyjnie :)))


P.S. Teraz kolejny planowany zakup: miseczki
dla Gandalfowego, koniecznie z antypoślizgową podkładką! :)
Bo woda rozlewana jest minimum raz dziennie, a same miski zmieniają swe
położenie wraz z upodobaniami Kocura- nigdy nie wiadomo gdzie się aktualnie znajdują-
"ISTNY MEKSYK" :d

16 października, 2013

Pomrukowa szarlotka.

          Jak na tak długą przerwę w pieczeniu jabłkowego ciasta, stwierdzam, że wyszło całkiem, całkiem :) Oczywiście już mam kilka pomysłów na: "jak to zrobić lepiej" ale narzekać nie mogę. Ale do rzeczy. Przepis na ciasto podkradłam u Moniki, zamieniłam tylko śliwki na jabłka. Wyszło pyszne! :)



Ciasto:
✔ 3 szkl. mąki pszennej
4 jajka
2,5 szkl. cukru
250g margaryny
2 łyżki śmietany
1 łyżeczka proszku do pieczenia
cynamon.


Białka oddzielić od żółtek, żółtka wymieszać z mąką, połową cukru, margaryną, śmietaną i proszkiem do pieczenia. Zagnieść. Podzielić na dwie nierówne części, zawinąć w woreczek i umieścić w lodówce na 20 minut. W tym czasie obrać i zetrzeć na tarce jabłka, następnie odsączyć owoce.  Można dodać trochę bułki tartej. Wyciągnąć większą część ciasta i wyłożyć nim spód blaszki. Rozłożyć równomiernie owoce, posypać je cynamonem, a następnie ubić pianę z białek, dodać do niej resztę cukru, wymieszać delikatnie i wylać ją na jabłka. Na koniec wyjąć z lodówki pozostałą część ciasta i odrywając kawałkami rozłożyć je nierównomiernie na pianie, tak aby między ciastem pozostała wolna przestrzeń, w której wyrośnie w piekarniku beza. Rozgrzać piekarnik do temperatury 200°C i piec przez 35-40 minut do zarumienienia. 
Gotowe! :) 



P.S. Smak z dzieciństwa bez wątpienia!
Jjak dziś pamiętam wyjadanie bezy spomiędzy kruszonki 
kiedy mama nie widziała :D 
Pycha!

10 października, 2013

Podkładka pod dłonie DIY.



          Długo przeglądałam aukcje na allegro ale jakoś zdjęcia przedstawiające poduszki kosmetyczne jakoś mnie nie przekonały do jej kupna. Może dlatego, że założyłam sobie, że nie wydam więcej niż 20zł. Przeglądając fora, blogi i różnego rodzaje  strony wpadłam na osobę, która wykonała tego małego pomocnika sama. Wystarczy kawałek drewna, trochę gąbki i materiał do obicia. Nie mam takich wolnych materiałów w mieszkaniu, więc z pomocą przyszedł mi kochany tata :) Wytworzył mi takie oto cudo, z którego jestem baaaardzo zadowolona, w końcu mogę swobodnie nakładać hybrydy najbliższym :) Brakowało mi jeszcze jakiegoś pokrowca, więc poleciałam do Pepco,w którym ostatnio zaopatrzyłąm się w ręczniki do łazienki (są tak lichej jakości, że nadają się jedynie do dłoni ale kosztują niewiele, więc za chwilę będzie można je spokojnie wymienić) i w mojej dłoni znalał się liliowy ręczniczek za całe 2,99zł :) Wystarczy nawinąć go na "wałek" pod dłonie i gotowe :) Teraz marzy mi się jeszcze lampa kosmetyczna bo ciężko mi z taką zwykłą biurkową ale to trzeba fundusze wcześniej znaeźć- dobrze więc, że Mikołaj już niedługo, więc może coś się uda zadziałać.. :))








03 października, 2013

Recenzja: Jantar z wyciągiem z bursztynu.



          Krótko: nigdy więcej!! Skuszona dobrymi opiniami i brakiem Seboradinu w sklepie zielarskim uznałam, że warto wypróbować ten kosmetyk, zaryzykować kupno bo może i mi podpasuje i moje włosy przybiorą na długości kilka razy więcej niż zrobiłyby to normalnie. Nic bardziej mylnego. Po miesiącu stosowania wg zaleceń: trzy tygodnie szampon i odżywka, potem tydzień przerwy, uznałałam że specyfik ten nie jest po prostu dla mnie. Raz, że brak atomizera doprowadzał mnie prawie, że do rozpaczy to jeszcze zaraz po użyciu zaczynała mnie szczypać skóra głowy- podrażnienie z jakim nigdy wcześniej nie miałam doczynienia. Szampon również mnie nie zachwycił. Wszystko wzmożyło wypadanie włosów.  Może spowodowane było to tym, że często myję włosy i za często była stosowana z tego powodu odżywka- nie wiem i chyba się już tego nie dowiem, ponieważ po tygodniowej przerwie gdy znów, nie poddając się nałożyłam specyfik i zauważyłam kolejny raz zaczerwienienia zrezygnowałam z jego stosowania. Bez dwóch zdań powróce do Seboradinu- mama mi go aplikowała jak jeszcze byłam mała i do tej pory służy mi dobrze. Nie wiem czy Jantar sprawił, że moje włosy urosły zadziwiająco szybko, ponieważ trudno to ocenić przy typie włosów, które mam- układają się za każdym razem inaczej, kręcąc się lub nie, więc nie będę oceniała tego kosmetyku pod tym względem. W każdym bądź razie ja go niestety nie mogę polecić. Bardzo szkoda bo opinie na różnych portalach były bardzo obiecujące ale jak wszystko trzeba przetestować na własnej skórze aby przekonać się czy coś jest dla nas jak znalazł, czy też nie. W moim przypadku pieniądze zostały wydane niewłaściwie i choćby nawet setki osób uważało Jantar za KWC (swoją drogą całkiem niedawno dowiedziałam się, że istnieje  coś takiego i moje zacofanie załamało osobę, która rozwinęła mi ten skrót ) moim KWC on zdecydowanie nie jest. 


P.S. Już wybrałam rodzaj seboradinu, 
teraz tylko dorwać go w sklepie  i do dzieła! :)

30 września, 2013

Jesienno-hybrydowe barwy.



          Zamówiłam ostatnio trzy hybrydy- kolor czarny, ciemny khaki oraz ostatni: szaro-czekoladowy. Byłam zachwycona od samego początku, pierwsze dni jesieni, więc nabrałam chęci na typowo jesienne kolory :) Przyszedł  czas na zmianę frenchu, więc zastąpiłam go 48 C.Z. Ciężki kolor do zdefiniowania ale czuję się w nim super :) Jak oglądam teraz zdjęcia to myślę, że mogłam dodać jakieś kryształki na jednym z palców. Będę musiała tak zrobić następnym razem :) Ach, i oczywiście najważniejszy punkt programu: to czarne coś to Gandalfowy, bez którego obyć się nie mogło :)

Cosmetics Zone 048


27 września, 2013

Miętowa, suszona przyjemność.



          Jako, że uwielbiam wszelakie różności z dodatkiem mięty, obojętnie czy jest ciasto, czekolada, musli czy zwykła herbatka zakupiłam w końcu miętę w wydaniu doniczkowym. Wypróbowałam już zblendowaną i wymieszaną z ciastem muffinkowym- pycha! :) Teraz czas na herbatę z własnych, zasuszonych liści. Kto pił, wie, że różnica w smak jest niesamowita :) Pamiętam kiedy ciocia mi po raz pierwszy taką zaparzyła, byłam w ciężkim szoku :D Dlatego nie czekając długo, jak tylko parapeciara mi wybujała na wszystkie strony, postanowiłam ją przyciąć, listki od łodyżek oddzielić i rozłożyć na kartce papieru do wysuszenia :) Wiem, że powinno się użyć raczej gazety ale osobiście nie pamiętam kiedy ostatnio miałam taką w ręku, dlatego zwykła biała kartka musiała wystarczyć- spisuje się na medal :) Mięta nabiera już kształtów i nie mogę się doczekać kiedy wypiję domowy, miętowy napar :)



          Swoją drogą mrożona kawa z miętą również jest przepyszna, chociaż pogoda nie napaja optymizmem co do takowych, zimnych pyszności ;) 

P.S. Tak z innej beczki- Gandalfowy po raz pierwszy widział
skaczące skorupki orzechów laskowych i był w ciężkim szoku :D
Zwłaszcza, że dziadka do orzechów na stanie nie mamy i w ruch poszedł 
klucz do skręcania śrubek czy czegośtam- nie znam się- jako podstawka do orzecha 
oraz zgniatacz do ząbków czosnku bokiem jako młotek :D- kawałki orzechów był wszędzie! 
Po prostu wszędzie! Ale smak laskowych pierwszy w tym roku bezcenny :) A mina Mężczyzny Mojego
jak poznał mój pomysłowy patent, to już w ogóle :D Ostatecznie stwierdził, że tylko ja mogłam wpaść na taki pomysł :D 
Cóż pomysłową kobietę ma u swego boku, atrakcje gwarantowane! :))

19 września, 2013

Małe pomocniki do zdobień.



          Nie znalazłam nigdzie informacji dotyczących fajnej jakości farbek w niewysokiej cenie, nadających się do stylizacji paznokci, więc postanowiłam zaryzykować kupno niedrogich na allegro, w tubkach aby zminimalizować ryzyko ich przedwczesnego wyschnięcia. Nie obyło się oczywiście bez przejść pocztowych przez co miałam jej kompletnie dość i mało co nie zrobiłam krzywdy Pani w okienku. Ostatecznie obeszło się bez rozlewu krwi ale co nerwów mi napsuli to moje. No, ale teraz już leżą w pudełku i czekają na następne użycie. Pierwsze jest już za mną i mocno się zawiodłam, ponieważ kolor na którym najbardziej mi zależało jest kopletnie do niczego- biały, którego konsystencja niewiele odbiega od konsystencji wody, przez co farba jest przezroczysta. Będę musiała kupić osobną tubkę tylko tego koloru jeszcze raz żeby w końcu była taka jak trzeba... Kolejny raz okazało się że trzeba było zainwestować więcej pieniędzy i nie oszczędzać ale ja zawsze muszę się przekonać na własnej skórze to teraz mam ;)

20zł z przesyłką- allegro



          Drugi zakup to upolowane za grosze tasiemki do zdobień: złota i srebrna, bez żadnych hologramów, przesyłka kosztowała więcej niż one same :D Ale cóż- minus kupowania przez allegro ;) Całość i tak kosztowała mnie niecałe 5zł, więc nie ma co narzekać :) Do tej pory jak zaglądałam za nimi to sprzedawcy nabiljali cenę kosztem przesyłki czego straszliwie nie lubię i notorycznie rezygnuję z zakupów u takich osób, a tu ostatnio taka miła odmiana :) Zamówiłam bez zastanawionia, tym bardziej, że za 1,70zł otrzymałam dwie tasiemki, a nie jedną i to w pasujących mi kolorach :)