


Pierwsze co po wprowadzce w nowe ukochane mieszkanie, po zmianie firan, zasłon itp. był balkon. Jestem ze wsi , więc stanęło na "chcę wiejski ogródek" oczywiście to marzenie nie miało się w żadnym wypadku ziścić, ponieważ wymyśliłam sobie trawy, lampki, trzy kolory kwiatków i jeszcze kamyczki żeby nie było mało, więc po udowodnieniu sobie, że taki "ogródek" nigdy nie powstanie, z nosem na kwintę posadziłam to co znalazłam, a było to, nie powiem, dość ryzykowne- zielonego pojęcia nie mam o kwiatkach ;P ale... Mamina trochę pomogła i się udało
Gandalfowy swój płaski nos również musiał wcisnąć między nowości, Pracuś Ciekawski I- wszystko musiał dokładnie obejrzeć, czy czasem wrogów tudzież konkurencji nie wprowadzam do lokalu
Ale ostatecznie po jego ogólnej akceptacji można było zakończyć z sukcesem pierwsze w życiu sadzenie "śmierdziuszków"



P.S. Gandalfowy ma na dziś zaplanowaną kąpiel
choć nic o tym nie wie..
I znów będzie się działo :)
Aż żałuję, że nie mam balkonu :) Cudnie te kwiatki tam wyglądają:)
OdpowiedzUsuńJak na osobę, która nie ma zielonego pojęcia o kwiatkach, poradziłaś sobie świetnie. Zielonki mają się całkiem dobrze:)
OdpowiedzUsuńJest jedno wyjaśnienie- Mamina :D
UsuńNo tak, lawenda jednak woli do gruntu, ale nie poddawaj się, kiedyś utrzymałam taką doniczkową przez dwa sezony:))) A balkonik wyszedł uroczy.
OdpowiedzUsuńGandalfowy urzekający:))
Pozdrawiam ciepło
Dziękujemy bardzo :) Niestety moja lawenda zginęła śmiercią parapetową i nawet balkon jej nie uratował :( Może w przyszłym roku spróbuję z nią ponownie, skoro Tobie się udało to może mi też przypisze szczęście :)
Usuń