29 stycznia, 2014

Panterka po raz pierwszy.




          Nigdy wcześniej nie miałam okazji wypróbować tego zdobienia, widziałam je na różnych blogach, w setkach różnych postaci a u mnie nie zagościło nigdy, aż do tej pory. Okazało się, że nie jest to takie trudne, a na dodatek szybko pojęłam co i jak zrobiłam źle :) Z braku czasu nie zdecydowałam się na poprawi i zostało tak jak widać na zdjęciach. Zdaję sobie sprawę z tego że plamek jest o jedną za dużo przez co trzy zlały się w jedną, no cóż mistrzostwo to to nie jest ale jak na pierwszy raz myślę, że nie jest też bardzo źle ;) Najważniejsze, że farbki pod wpływem topu nie uległy rozmazaniu bo tego obawiałam się najbardziej :)

Cosmetics Zone nr 48 + złoty brokat + farbki akrylowe

20 stycznia, 2014

Miętowa przeprowadzka.

          Będąc przy okazji w Leroy Merlin (już jakiś czas temu)  natknęłam się na promocję doniczek i jak nieczęsto u mnie bywa, skusiłam się na coś, co zupełnie mi nie pasuje do wystroju mieszkania, ale co tam, przecież to tylko 2,5zł. No i stałam się posiadaczką trzech doniczek, że niby na zioła ma się rozumieć, wyszło jak wyszło- doniczki znalazły swoje miejsce pod łóżkiem. Podczas świątecznych porządków udało mi się je odkopać, więc zaplanowałam przeprowadzkę Mięty :) Wybór padł na zieloną wersję zapomnianego zakupu.


          Ostatecznie postanowiłam, że póki nie znajdę doniczki idealnej Mięta będzie cieszyć oko właśnie w tej oprawie :) Zatem... poszukiwanie doniczki czas zacząć  :)


P.S.
Miętowa czekolada na gorąco?
- PYCHA!
:) 

07 stycznia, 2014

Czekoladowa chwila.


          Jako, że nowy rok zdążył się już zadomowić na dobre, przyszedł czas na pierwsze szarości dnia codziennego, śniegu za oknem nie ma, perspektyw stokowych w tym wypadku również nie, zatem uznałam, że należy sobie wynagrodzić smucące braki za oknem przecudnie pachnącym i relaksującym popołudniem :) Aby zrealizować swój plan potrzebowałam jednego: nowego płynu do kąpieli. Po całkowitym zużyciu pomarańczy z imbirem, która swoją drogą była cudowna, przyszedł czas na czekoladę z miętą- połączenie idealne.

 Płyn do kąpieli- 9,99zł/500ml

          Płyn pachnie naprawdę pięknie. Do pełnego zadowolenia brakowało mi jeszcze aromatu truskawki, który uzupełniłam innym płynem pachnącym właśnie nią- całość- idealna :) Gdy dodałam  jeszcze ostatnią część PLiO to wyszedł przepis perfekcyjny na regenerację sił i podniesienie "samoszczęścia" w 30minut. W końcu nic tak nie poprawia samopoczucia jak ciepło, czekolada, dobra książka oraz pomruk Pupila, prawda? :) 


♥ ♥ 



No, wyjątkiem jest Ukochany Mężczyzna- mój
jest lekiem na moje całe zło w każdym momencie i wkażdej jego postaci :)

02 stycznia, 2014

Żelowy zestaw na dobry początek.


          W nowy rok zdecydowałam się w końcu wkroczyć z żelowym zestawem dla początkujących :) Poczytałam, oszacowałam koszta- stać mnie, więc zamówiłam i zaczęłam ćwiczyć. Bez certyfikatu, bez kursu, za co prawdziwe stylistki paznokci mogą mnie teraz zrugać, ale traktuję to jako zabawę i fajną przygodę, tylko to mam na swoje usprawiedliwienie. Obejrzałam mnóstwo filmików, instruktarzy, naczytałam się notek na blogach i forach, poszerzyłam swoją wiedzę o definicje linii włosa oraz podwójnej krzywej C. Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale od czegoś trzeba zacząć, a u mnie padło na jednofazówki Silcare.



          Już teraz wiem, że dobrze się stało, że zaczęłam od hybryd- pół roku ich użytkowania robi swoje.. Dużo również dała mi wiedza jaką uzyskałam korzystając z usług stylistek. Bez tego pewnie byłoby mi dużo trudniej odnaleźć się w nowym "otoczeniu".
          I tak na początek zamówiłam żele firmy Silcare, nie za drogie, również nie za tanie aby nie przejechać się na jakości oferowanych produktów.

I tak znalazły się w moim posiadaniu:

Podstwowe żele tj.:  clear, cover oraz shining.    


SHINING- żel o konsystencji rzadkiej, łatwopoziomujący się. - 15g
CLEAR- żel o konsystencji średnio gęstej, umiarkowanie samopoziomujący się. - 15g
COVER- żel średniogęsty, dobrze samopoziomujący się, wybrałam najjaśniejszy kolor i to był chyba błąd,  jedna warstwa nie jest niestety wystarczająca.. - 5g

Żele kolorowe:  green olive, flaming pink, chocolate mousse, lavender fields- 5g, bianco estremo- 30g.



I na koniec: violet- żel zapobiegający żółknięciu białej końcówki.

       
Dodatkowo: bonder oraz primer.


BONDER- żel podkładowy, o konsystencji rzadkiej.
PRIMER- płyn wytrawiający naturalną płytkę paznokcia. 

         I na koniec pędzelki do żelu. 4 rozmiary aby w końcu wybrać ten, który najlepiej będzie mi leżał w dłoni. Póki co korzystam tylko z 4#.


          Po kilku aplikacjach mogę powiedzieć, że jak na moje oczekiwania Silcare sprawdza się super :) Jedyne co wzbudza moje wątpliwości to warstwa nabłyszczająca w klasycznej formie, żałuję że nie zamówiłam jej w formie lakieru ale mam nadzieję, że uda mi się przekonać do tej wersji, którą posiadam :)
         
P.S.
Całe szczęście, że szablony do paznokci dostałam kiedyś w gratisie bo mój portfel
 zostałby doprowadzony do całkowitej ruiny, a tak jeszcze jakoś dyszy, 
ledwo bo ledwo ale co najważniejsze- DYSZY ;)

30 grudnia, 2013

Książkowe podsumowanie roku.

          Pomyślałam, że fajnie byłoby podsumować rok książką, która przeszła przez moje dłonie w ciągu ostatnich 12 miesięcy, nie zastanawiałam się nad tym do tej pory ale jak spojrzałam na moją "półkę" sztuk przeczytanych  okazało się, że nie poszalałam.. tym rokiem zdecydowanie zawładnął George R.R. Martin oraz jego "Pieśń lodu i ognia". Cykl ten zawrócił mi w głowie tak bardzo, że pozostała mi do przeczytania jedynie ostatnia opublikowana do tej pory jego część. Zabrakło mi czasu na urozmaicenie tematyki, cały rok spędziłam ze Starkami oraz Lannisterami. Jedyną odmianą była "Gra anioła" Carlosa Ruiz Zafon'a- którego styl swoją drogą po prostu uwielbiam! Z resztą jako jedynemu autorowi udało się wkraść pomiędzy Martina- to musi coś znaczyć :)


          Do sedna, klimat Barcelony i  cmentarza ksiązek, który Zafon wykreaował jest wspaniały. Niezwykle klimatyczna powieść, ogromna wyobraźnia oraz talent pisarski. Cóż więcej potrzeba? :) Co prawda kilka razy miałam wrażenie, że to już koniec historii po czym okazywało się, że jeszcze całkiem sporo stron pozostało przede mną ale zakończenie.. ono wynagrodziło wszystko- ostatnią 1/4 książki czytałam do trzeciej nad ranem! Dawno żadna książka mnie tak bardzo nie wciągnęła.

         A Martin?- Podsumowując całość mogę powiedzieć tylko tyle: wspaniale wykreowany świat, nudnawe rozdziały, super postaci, które w większości skończyły swój żywot zdecydowanie za szybko (choć pożyły na tyle długo abym zdążyła się do nich przywiązać- moja irytacja sięgała zenitu) oraz wątki fantasy które uwielbiam. Łącząc wszystkie te elementy w całość powstaje całkiem niezła historia pozwalająca oderwać się od szarej rzeczywistości, choć... powiedzieć: "arcydzieło" to dla mnie zdecydowanie za dużo.


          Przeczytałam i mogę powiedzieć tyle: wszystkie części łączy jedno: w każdej z nich powtarza się ten sam schemat: nudny wstęp, średnio ciekawe rozwinięcie i cholernie wciągające zakończenie- jaki tego efekt: będąc w połowie mówiłam sobie "to ostatnia część jaką czytam", pod koniec: "cholera, co będzie dalej!?" i tak przebrnęłam przez praktycznie wszystkie części. Jest to na pewno jakiś sposób na czytelnika ale lepszym byłoby moim zdaniem napisanie książki wciągającej od pierwszej kartki po ostatnią. Szczerze? Serial jest moim zdaniem o wiele, wiele lepszy. Z niecierpliwością czekam na kolejny sezon i mam nadzieję, że się nie rozczaruję :) A póki co pozostaje mi dokończenie serii w formie "książkowej".
         
 Ostatecznie: 8 przeczytanych książek w ciągu roku. 
Patrząć na objętość każdej z nich to nie najgorszy wynik. 
Zobaczymy co przyszły rok przyniesie- Gandalfowy od razu mruczy jak słyszy, że
dobiegamy do końca pieśni i niedługo przyjdzie czas na coś zupełnie innego i nowego :) :) 

P.S.
Jak tak na niego patrze to może faktycznie
 cały rok z tymi samymi bohaterami to odrobinkę za długo.. ;)



28 grudnia, 2013

Złota tasiemka w roli głównej.


          Pierwszy raz pojawiła się u mnie tasiemka, nie w formie szablonu, który pomagał mi uzyskać odpowiedni kształt na paznokciu lecz jako ozdoba sama w sobie. Czerń + złoto - standardowe połączenie, które zawsze zdaje egzamin. Nie było mi łatwo manewrować złotkiem ale udało się i wszystko się ładnie trzyma. Mam nadzieję, że ponoszę je jakiś czas, a hybrydowy top nie wywinie mi psikusa i nie zacznie odchodzić od płytki. :)

Cosmetics Zone nr 33 + złota tasiemka do zdobień
          Nie myślałam że tak fajnie to wyjdzie. Nowy rok powitamy w czerni, więc niech mi szczęście przyniesie. Najbliższa sesja zdaje się nie do zaliczenia, więc przyda się ono, oj przyda... :)


P.S.
Gorąca herbata już na mnie czeka, 
więc czas z uśmiechem zacząć roczne podsumowania. ;)
A dlaczego z uśmiechem? A dlatego, że to zdecydowanie był wspaniały rok. 
Oby kolejne były równie piękne i pełne powodzeń co ten :)


09 grudnia, 2013

Pizza doskonała.




          Długo szukałam idealnego przepisu na ciasto do pizzy i w końcu udało mi się znaleźć takie, które łatwo się robi, szybko piecze, pięknie rośnie i wspaniale smakuje! Innymi słowy: ciasto idealne :) Zdziwiły mnie składniki, nie mogę powiedzieć, że nie ale zaryzykowałam i nie mam zamiaru już więcej eksperymentować z żadnymi innymi przepisami bo ten to właśnie to! :)

Składniki:  1/2 drożdży
                 1/2 szkl. mleka
                 2 łyżeczki cukru
                 1 łyżeczka soli
                 4 szkl. mąki
                 1/2 szkl. oleju
                 kasza manna
                 1szkl. wody;

Wykonanie:
1. Do miski wsypujemy mąkę oraz sól, mieszamy dokładnie.
2. Podgrzewamy mleko tak aby było ciepłe (nie gorące!).
3. Odlewamy 3/4szkl. mleka do drugiej szklanki i odstawiamy na bok.
4. Do 1/4szkl. ciepłego mleka wsypujemy cukier oraz dodajemy drożdże, mieszamy do rozpuszczenia, a następnie odstawiamy na kilka minut do momentu podwojenia przez drożdże swojej objętości.
5. Wyrośnięte drożdże przelewamy do mąki z solą, dolewamy pozostałe mleko, oraz połowę oleju.
6. Wszystką łączymy łyżką dolewają po trochę ciepłej wody oraz pozostałego oleju, następnie zagniatamy dłońmi.Ciasto nie powinno być twarde, wręcz może przyklejać się do dłoni.
7. Odstawiamy ciasto do wyrośnięcia.
8. Na blat wysypujemy kaszę mannę, kładziemy ciasto, na górę sypiemy kolejną porcję kaszy i zagniatamy.
9. Gdy kasza zmięknie, rozwałkowujemy ciasto i przekładamy na blaszkę, następnie smarujemy sosem, nakłuwamy widelcem i wkładamy do zimnego piekarnika na 10min. włączając grzanie na 180°C.
10. Wyjmujemy ciasto, kładziemy dodatki po czym blaszkę znów wkładamy do piekarnika- na 20minut.

Mówię Wam: Pycha!!!!




03 grudnia, 2013

French z różem u boku.

Cosmetics Zone 001 + 003 i złoto-zielony brokat oraz  różowe piegi.

Kolejny prosty french i jedno z najbardziej banalnych zdobień. Delikatnie i na każdą okazję :) 








29 listopada, 2013

Pierwsze świąteczne zakupy.


         Dekoracji w domu nigdy za wiele, a jeśli chodzi o dekoracje świąteczne to już w ogóle nie ma o czym mówić :) Jak tylko wpadnie mi w oko "miła" cena to już wiem, że "dziś wydam trochę więcej niż zamierzałam" ;) Ale jak tu przejść obojętnie gdy widzi się świece po 1??? Albo sztuczny śnieg wraz z gwiazdami do okna po 2zł??? :) Nie dało rady :) I wiecie co? Nie mogę się już doczekać Świąt! Nieważne że dookoła wszędzie zaczyna się robić bożonarodzeniowo, w tym roku mi nie zbrzydnie zanim dotrwam do 24 grudnia :) Takie mam postanowienie. Zamykam się na to co dookoła świątecznego i otwieram dopiero tydzień przed Wigilią :) Będzie magicznie, czuję to! :)








P.S. 
Jestem straszliwie ciekawa jak
Gandalfowy zareaguje na choinkę :D

12 listopada, 2013

Hot-dog z ostrym pomrukiem.



          Dzisiaj bardzo prosty wpis z jeszcze prostszym miniprzepisem, jeśli można to w ogóle mianem przepisu określić :) Każdy hotdogi zna i duużo osób je lubi, a nawet bardzo, tak jak ja :) Zapachniało mi z uczelnianej "jadłodajni", więc niewiele myśląc wyskoczyłam do kochanej Biedronki, kupiłam kabanosy, parówki, żółty ser, tabasco, sos meksykański (swoją drogą polecam, naprawdę!) :) oraz bagietkę i zaraz po powrocie do domu wyczarowaliśmy razem z Gandalfowym pyszną kolację :) Co prawda, nie przyrządzaliśmy naszego "dania" na parze tylko w piekarniku ale wyszło pysznie :) W sam raz na dzień, w którym nie można znaleźć odpowiedzi na pytanie "Co dziś na obiad?" :) Nie wiem jak inni ale ja nie znoszę nie mieć obiadowego pomysłu, a gdy nie mam w zamrażarce pierogów to już w ogóle koniec świata :P A jeśli już mowa o pierogach- MAM i jeszcze nie zjadłam, wszystkie woreczki pierogów z jagodami grzecznie leżą w szufladzie zamrażalnika i czekają sobie na odpowiednią porę, jestem z siebie dumna, pasibrzuch został opanowany ! :))








P.S. Takie domowej roboty są mega lepsze
od kupnych! :)